Jak tam, kochani, mija Wam weekend? Mnie bardzo pracowicie - maluję kolejne miniatury i powoli będę przygotowywała się do poniedziałkowych zajęć z dziećmi. W miedzyczasie przychodzę do Was z kolejnymi gorącymi fotkami, tym razem w roli głownej panna Syrena.
Ogon szyłam jakoś z końcem lata, powstał z materiału imitującego skórę. Wcześniej nie miałam żadnego sentymentu do syrenek, w ogóle mnie ten temat nie pociągał. Kiedy jednak wiosną na Instagramie pojawił się wysyp lalkowych fotek w syrenich wydaniach, zachłysnęłam się tematem i zapragnęłam ofocić jakąś lalkę właśnie w takim wydaniu.
Najbardziej podobały mi się syreny Kamelii - zachęcam do wizyty na jej blogu, czy instagramie i odszukanie syrenich fot. To, co Asia zrobiła w tym temacie, to jest mistrzostwo świata. Pełen zachwyt.
Ja mój ogon szyłam "na oko", i chciałabym kiedyś jeszcze raz podejść do tego tematu, tym razem poważniej, szyjąc ogon z prawdziwego zdarzenia. Ten mój nie wygląda źle na fotkach, ale przyznam, że jest raczej prowizorką, przeznaczoną do ofocenia, niekoniecznie do częstego użytkowania.
Ja mój ogon szyłam "na oko", i chciałabym kiedyś jeszcze raz podejść do tego tematu, tym razem poważniej, szyjąc ogon z prawdziwego zdarzenia. Ten mój nie wygląda źle na fotkach, ale przyznam, że jest raczej prowizorką, przeznaczoną do ofocenia, niekoniecznie do częstego użytkowania.
Tak czy siak, pierwsze koty za płoty, prawda? Dobre i to.
A Wy? Macie swoje lalkowe syreny?
Pozdrawiam Was serdecznie
i życzę miłego nadchodzącego tygodnia.
Wasza Aya!
Świetnie wyszła ci ta syrena! Ogon wygląda bardzo "rybio", idealnie dobrałaś materiał. Ja akurat nie mam żadnej syreny i nawet nigdy nie miałam. Chociaż w dzieciństwie podobała mi się Barbie Mermaid (1991) mojej koleżanki i film "Splash" z Daryl Hannah. :) Nie ciągnie mnie jednak do syren tak, aby sobie jakąś sprawić. :) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńMnie też jakoś zbytnio nie ciągnęło nigdy do syren, dopiero te fotki instagramowe zachęciły do spróbowania. Nie wiem, czy kiedykolwiek jeszcze podejmę ten temat, może, jeśli znajdę nowy ciekawy materiał... Kto wie. Tymczasem czuję, że zrealizowałam kolejny pomysł, heh. I szukam inspiracji na kolejne. Dziękuję bardzo. Pozdrowionka i uściski.
UsuńJa nie mam lalek - taki paradoks mojej twórczości :D Ogon wygląda super, bardzo dobrze dobrany materiał, no i zdjęcia, jak zwykle, są niesamowite:)
OdpowiedzUsuńZa to masz swoje piękne miniatury - one nie potrzebują dodatków w postaci lal. Są wspaniałe same w sobie. Dziękuję bardzo i pozdrawiam ciepło.
UsuńJestem tym ogonem zachwycona, wygląda bardzo realistycznie, kojarzy mi się trochę z wędzoną makrelą. Zdjęcia są przepiękne, magiczne i nastrojowe... Cudne💓chyba nie mam żadnej syreny, oprócz lalki, którą 'odziedziczyłam' po moje córce i Arielki, ale moja Arielka jest już po trwałej przemianie w człowieka 🤭
OdpowiedzUsuńTwoja "wędzona makrela" zrobiła mi dzień, już tego nie odzobaczę i nie odwącham, heh. Boskie! :D Coś w tym jest, faktycznie. Bardzo serdecznie dziękuję za dawkę humoru i miłe słowa. No te panny syrenki nie wszędzie pasują, ja generalnie też wolę bardziej "ludzkie" fotki, niż baśniowe. Buziaki.
UsuńZachwycająca syrenka!! I w jakich wspaniałych plenerach pozuje, chyba każda z morskich panien pozazdrościłaby jej takiej sesji! Moje Barbioszki w założeniu miały być "współczesne" i "realistyczne", ale coraz bardziej kusi mnie przełamanie tego trendu. Kto wie, kto wie...?
OdpowiedzUsuńSkuś się, jestem ciekawa Twojej interpretacji tematu! Bardzo! Dziękuję też serdecznie za miłe słowa. Uściski i pozdrowionka!
UsuńZgadzam się z przedmówcami, super dobrałaś materiał na ogon, wyglądem bardzo przypomina właśnie rybią skórę i łuski. Wspaniale się ogląda taką nadmorską sesję z syreną w słonecznym klimacie, podczas gdy u nas za oknem zimowa zawierucha :)
OdpowiedzUsuńOj te zimowo - jesienne zawieruchy... Brrrr... Zdecydowanie nie mój klimat, ale no co zrobić. Z drugiej strony zmiany w przyrodzie powodowane porami roku też są fajne, dzięki nim doceniamy to, co lubimy o danej porze. Dziękuję serdecznie za miłe słowa. Buziaki.
Usuń