W ostatni weekend lutego postanowiłam pokazać Wam zielonowłosego lala BMR1959. Dotarł do mnie kilka dni temu i ... zachwycił. Chciałam go przygarnąć ze względu na dość niestandardowy wygląd, bo takie zawsze mnie interesują, jednak chyba nawet nie spodziewałam się, że na żywo zrobi na mnie jeszcze lepsze wrażenie. Może to kwestia indywidualnego gustu, zresztą na pewno, ale jestem nim zauroczona, jak rzadko którym lalkiem Mattela. Przeważnie wolę damskie modele do focenia, panów przygarniam rzadziej, tymczasem on jest po prostu piękny - pomijam jego ruchomość, która była dla mnie ważna, ale ta twarz... O dziwo nie mam też zastrzeżeń do ogólnej jakości wykonania. W porównaniu z panną prezentową w poprzednim wpisie, ten lal wydaje mi się idealny (może zwyczajnie szczęśliwie trafiłam).
To ludzik z potencjałem, zarówno w oryginale wygląda korzystnie, jak też oczyma wyobraźni widzę jego inne, równie interesujące wersje. Zresztą widziałam już rozmaite przeróbki na Instagramie i bardzo mi się podobały.
Aby było kolorystycznie ciekawiej, postanowiłam go zestawić na zdjęciach z petitką BMR, a wpis chciałabym poświęcić przyjaźni - takiej prawdziwej, szczerej, bezwarunkowej i bezpłciowej. Niech żyje PRZYJAŹŃ.
Pozdrawiam Was serdecznie!
Miłego weekendu,
i...
...byle do wiosny!