Nadeszła jesień... Trzeba pogodzić się z upływającym czasem i faktem, że kolejne wakacje będą dopiero za rok. Aż mnie palce bolą, kiedy wystukuję te słowa na klawiaturze, a serce krwawi z tęsknoty za słońcem. Polski klimat zdecydowanie nie jest moją bajką. Ech... Na szczęście jest jeszcze na tym świecie... modelina, która potrafi upiększyć każdą bajkę (nawet bajkę z Krainy Zimna).
Niewiele ulepków zdołałam wykonać w ten weekend, ale i tak się cieszę, że znalazłam na to trochę wolnego czasu.
Powstały zatem:
* Naleśniki z sosem owocowym
* Słone paluszki
*Jajka sadzone
*Tortilla z mięsem i warzywami
*Udko z kurczaka
W dodatku dostrzegłam delikatny progres we własnym działaniu. Cieszy mnie to niezmiernie, tym bardziej, że nie lepiłam przez ostatnie kilka miesięcy.
Bałam się, że kiedy zacznę, to nic mi z tego nie wyjdzie. Okazało się jednak, że nagromadzone doświadczenie nie ucieka i warto wracać do swoich pasji.
Powiem więcej: po czasie spoglądamy na nasze prace bardziej krytycznym okiem i dzięki temu możemy pokusić się o modyfikację błędów. Tak było w moim przypadku.
Spójrzcie na zeszłoroczny ulepek:
I na ulepek wczorajszy:
Zeszłoroczne jajca wyglądają, jakby chciały człowiekowi zęby złamać ;-) Te wczorajsze natomiast bliższe są swoim naturalnym odpowiednikom - tak przynajmniej mi się wydaje ;-)
Zatem podsumowując: im więcej się dłubie w modelinie, tym
więcej szczegółów dostrzega się z czasem. Lepcie więc i nie zrażajcie
się niepowodzeniami! A odstęp czasowy w kolejnych ulepkach może mieć nawet zbawienny wpływ na nasze postrzeganie.
Życzę Wam udanego niedzielnego wieczoru
i wspaniałego przyszłego tygodnia!
Uściski!