To
niesamowicie fascynujące, jak z pozoru najprostsze i w zasadzie rutynowe
czynności, potrafią wprowadzać nas w wyjątkowy nastrój... Choćby taka
codzienna produkcja ulubionych omletów... Lubimy naszą rutynę tak mocno,
że początek dnia bez ich towarzystwa, uważamy za stracony. Tłuczemy
zatem dzień w dzień te nieszczęsne jajka, aby wreszcie osiągnąć
wewnętrzną harmonię i satysfakcję z godnego przywitania kolejnego dnia
naszego życia. To niewątpliwie poprawia samopoczucie..., choć czasem nie
jest wystarczające do tego, aby mieć dobry dzień.
Satysfakcjonujący czas śniadania to niejednokrotnie punkt wyjścia do
znanego nam błogostanu ciała i ducha... W tych smakowitych chwilach,
zdarza się bowiem wędrować oczyma wyobraźni po wszelkich możliwych
przestrzeniach i czasoprzestrzeniach..., a efekt nadmienionych wędrówek
jest tak silny, że jeszcze kilkanaście godzin później, tkwimy w tym
śniadaniowym rozbestwieniu.
Najciekawsze jest to, że każdy dzień przynosi inne wyobrażenia -
jednego dnia odpływamy w przeszłość, kolejnego dnia nieśmiało zaglądamy w
przyszłość, a jeszcze inny dzień przynosi rozważania nad obecną
rzeczywistością. Jedno się powtarza: TO COŚ uderza z ogromną siłą i
wielokrotnie ma niewiele wspólnego z tym, co pojawi się w naszej głowie
później... O dziwo jednak, gdyby nie pierwsze skojarzenie, nie byłoby
tych kolejnych...
I tym sposobem,
najważniejszy składnik naszych omletów,
z jakimś nieokreślonym natręctwem,
zaczyna przywoływać w myślach...
KURĘ...
W zasadzie to nic dziwnego, że jajko kojarzymy z kurą przecież...
Jednak kończąc śniadanie, nie możemy się już uwolnić od wizji,
w których gonimy wszelkiej maści kury,
przemieszczając się przez kolejne, kolorowe wiejskie podwórka.
I wtedy dociera do nas świadomość, że owe kury są ewidentnie ptakami...
Choć nielotami...
Fakt ten pomijamy - jest mało istotny dla nas.
Ptaki to nieodłączne zwiastuny wiosny...
No, przynajmniej niektóre... z nich...
Tak, czy siak - kochamy ptaki, kochamy nasze skojarzenia z nimi...
Te słoneczne, ciepłe poranki... i ptaków śpiew...
Morza szum, ptaków śpiew
Piękna Asha pośród drzew...
Wszystko to, w letnie dni
Przypomina Ashę Ci, przypomina Ashę Ciii ...
Piękna Asha pośród drzew...
Wszystko to, w letnie dni
Przypomina Ashę Ci, przypomina Ashę Ciii ...
Sia la la la la la la la la...
Ciężko uwolnić myśli od postępujących szybko skojarzeń...
Wspominamy lato, zieleń, ciepło..., marząc o tym, aby choć na jeden dzień
powróciły chwile, które tak intensywnie pamiętamy.
Daj mi ten dzień, ten jeden dzień!
Daj mi ten dzień, ten jeden dzień!
Nieoczekiwanie, zdajemy sobie sprawę, że tylko jakiś cud mógłby cofnąć czas...
Ach..., gdyby tak posiadać zmieniacz czasu, jaki miała Hermiona,
w powieści J. K. Rowling "Harry Potter i Więzień Azkabanu"...
w powieści J. K. Rowling "Harry Potter i Więzień Azkabanu"...
[Podobno intensywne chciejstwo potrafi przerodzić się w najrealniejszą rzeczywistość...,
pod warunkiem, że nikomu nie wyrządzimy krzywdy tą naszą zachłannością
Lalkarze coś o tym wiedzą , wracając ze sklepu z torbą pełną lalek...]
Smak satysfakcji z realizacji intensywnego chciejstwa można poznać,
przeszukując domostwo, gdzie - gwarantuję Wam - znajdziemy wiele pomocnych przedmiotów.
A wszystko to, bo bajki kocham!
I nie wiem jakże bez nich dzisiaj żyć.
I nie wiem jakże bez nich dzisiaj żyć.
[Ołł jeeEEEee!]
Chodź, pokażę Ci czym moja miłość jest...
Ty także zakochasz się...
Chodź, pokażę Ci czym moja miłość jest...
Ty także zakochasz się...
Nie będę się wgłębiać w szczegóły funkcjonowania tego mechanizmu - napiszę tylko:
efekt intensywnych przemyśleń całodniowych jest jeden...
Dzień - wspomnienie lata
Dzień - słoneczna ja, ahaaa
Na dywanie, tu w moim pokoju...
Raj, po prostu raaaj!
Dzień - słoneczna ja, ahaaa
Na dywanie, tu w moim pokoju...
Raj, po prostu raaaj!
Czasem nawet nas samych zaskakuje ten cały wyobrażeniowy proces...
Ale...
czyż nie jest przyjemny...?
Kto by pomyślał, że nie tylko przenosimy się do przeszłości,
ale również potrafimy ją zmodyfikować tak,
aby nasze miłe doznania były jeszcze przyjemniejsze...
Wędrując między zapamiętanymi obrazami przeszłości, zastanawiamy się na przykład:
- Co by było, gdybyśmy wtedy, w tej jakże bujnej roślinności naszego ogródka,
znaleźli najprawdziwszy skarb...?
My precious...!
Który, dawałby nieskończone możliwości
kolejnych mentalnych podróży...
Ot, taki magiczny kwiatek..
[I nie mam tu na myśli halucynogennego zioła...]
Coś na kształt kwiatu paproci...
Ech...
Jednak to tylko takie gdybanie...
Bo kolejny dzień, przynosi przecież kolejne myśli...
Kurczę, zapomniałam czynsz opłacić...
[mimo rutyny, która powinna nas wprowadzić w błogostan...]
taaaak...
Tak to bywa...
______________________________
A to wszystko, o czym dzisiaj napisałam, pojawiło się w mojej głowie oczywiście podczas... śniadania,
kiedy to z radością wspominałam mój ciucholandowy zakup w kwocie 3zł
Owe przedmioty to elementy zestawów zabawek,
produkowanych przez starą, angielską firmę Britains, pod nazwą "Floral Miniature Garden"
Zestawy te były bardzo popularne w latach 60-tych i 70 -tych ubiegłego wieku.
Tutaj fotki z Internetu:
Dawały szansę konstruowania niezliczonej ilości różnorodnych ogrodów, farm...,
dzięki możliwości dokupienia za niewielką sumę kolejnych elementów jak:
narzędzia, ludzkie postaci, domki, zwierzęta, szklarnie, roślinność..., itd.
[Niejako odpowiednik gry internetowej "Wiejskie Życie",
tylko ciekawszy, bo namacalny ;) ]
Naprawdę fajna zabawka, bardzo kreatywna,
choć niestety swoją skalą znacznie odbiega od skali, w jakiej produkowane są lalki Barbie.
(Barbie jest większa)
Jednak w Świecie Fantazji wszystko można wykorzystać...
No bo kto nam tutaj czegokolwiek zabroni?
Ogródki są świetne, a Asha ma prześliczne, ogrodnicze ubranko. Pozostaje mi tylko żałować, że nie lubię jajek pod wszelkimi postaciami, skoro po nich przychodzą takie piękne, wiosenne wizje ;-)
OdpowiedzUsuńTak, pomyśleć tylko, że przez zwyczajne jajko, można tak odpłynąć... :)))
UsuńTo się nazywa "puścić wodze fantazji"! Szalenie mi się spodobało a Asha wczuła się w rolę znakomicie! Piękna z niej pani ogrodnik :-)
OdpowiedzUsuńWszystkie akcesoria bardzo interesujące! Pokoik słodki a ogródek niesamowity! Nie miałam pojęcia o istnieniu takich zabawek!
Serdecznie Cię pozdrawiam!
:))) Kupiłam te elementy zabawkowego ogrodu pod wpływem nieokreślonego impulsu - może zwyczajnie spodobały mi się kwiatki i listki...? Nie zastanawiałam się wybitnie nad ich pochodzeniem. Jednak, kiedy przyniosłam wszystko do domu i zaczęłam czyścić, dokładniej przyjrzałam się poszczególnych częściom. Okazało się, że prawie każda większa łodyżka, czy podstawka ma sygnaturę z nazwą firmy i nazwą zestawu. To mnie zaintrygowało i z ciekawości zasiadłam do Internetu w poszukiwaniu jakichś informacji. Znalazłam wiele zdjęć oraz informacji na temat tych zabawek, historii firmy Britains... To było bardzo wciągające. Pozdrawiam ciepło :)))
UsuńWspaniała, zabawna, barwna historyjka:)
OdpowiedzUsuńA ten zabawkowy ogród to coś fantastycznego, pamiętam jak sama lubiłam się bawić podobnymi zabawkami, choć takich fajnych jak te zestawy, nie miałam, co najwyżej jakieś plastikowe płotki i drzewka.
Ja nie miałam zabawek w tym stylu, ale pamiętam, że z papieru wycinałam jakieś drzewka, kwiatki i tworzyłam ogródki dla kilku małych gumowych figurek Smerfów (wtedy był taki smerfowy szał wśród dzieciaków i tych zabawek było dużo w sklepach). Coś w tym jest, że dzieci lubią takie manipulacje i zabawy. :))) Zresztą nie tylko dzieci ;)
UsuńNo Asha znowu dała czadu :)))))))))))) kolejny super post i do tego skłania do przemyśleń :) Musze zacząć większą wagę zacząć przywiązywać do tej galopady myśli którą mam przy śniadaniu :)
OdpowiedzUsuńOgródkowe przydasie są niesamowite !!!!!!!! Nigdy wcześniej nie widziałam czegoś takiego :) fantastycznie je wykorzystałaś :)
Asha to jest dziewczyna, za którą trudno nadążyć - ma 1000 pomysłów na sekundę ;) :D Pozdrawiam )))
UsuńCudowny zakup i na czasie bo wiosna tuż tuż. Rozmarzyłam się...
OdpowiedzUsuńPo nocach śnią mi się te soczyste zieloności wiosenne i kwiaty.
Asha jak zwykle doskonała w roli modelki. :)
Chyba wszyscy intensywnie wyczekujemy wiosny, zielonych listków..., śpiewu ptaków - bez względu na to, czy jesteśmy ludźmi, czy też lalkami ;)
UsuńJa - NIE!!! Marzą mi się mrozy, krótkie dni pełne chrzęszczącego pod stopami śniegu, spadające z nieba miniaturowe gwiazdki o nieskończonej ilości geometrycznych kombinacji, krystaliczne dźwięki niesione długim echem przez lodowate powietrze, koronka nagich gałęzi drzew na białym horyzoncie (pod warunkiem, że człowiek tych drzew nie przerobił na proce i widelce) ;-) Zimą, gdy drzewa nie mają liści - ptaki nie tylko słychać, ale i widać doskonale!
UsuńTaka piękna, biała zima, ze skrzypiącym pod butami śniegiem jest wspaniała. Rozumiem te marzenia, tym bardziej, że takową zimę coraz rzadziej można spotkać w Polsce. Też lubię takie dni, ten specyficzny orzeźwiający zapach mrozu, który przenika płuca. Wspaniała sprawa. Wiesz, nigdy nie przysłuchiwałam się zimowym ptakom w Polsce, albo inaczej - przysłuchiwałam się, ale zlekceważyłam ich urok. Zapamiętam jednak to, co napisałaś i postaram się za rok (jeśli tu będę) posłuchać ich zimowych pieśni. To może być wspaniałe doświadczenie. Tym bardziej, że jestem zdecydowanie ciepłolubna, więc jakoś tak zimę do tej pory traktowałam z obojętnością. Uwielbiam na przykład letnie poranki, kiedy wschodzi słońce i dzień zapowiada się upalny. Powietrze ma wtedy również specyficzny zapach... I te wróbelki i gołębie uwijające się przed nadejściem największego upału. Dopiero kiedy jest ciepło, czuję, ze żyję. Kiedy słońce parzy twarz... ech... :) Jak widać w każdej porze roku ludzie potrafią dostrzec piękno. To bardzo ciekawe i chyba pozytywnie nastrajające. Pozdrawiam ciepło Kiduniu
UsuńAaaaa, i ja wyjściowo byłam bardzo ciepłolubna (w końcu drugie imię nadano mi mocno południowe ;-) a urodziłam się w rekordowo upalny 1 maja...
UsuńNie powiem - do tej pory, gdy w Polsce na 2 - 4 tyg. powieje zwrotnikowo, zapierniczam od rana do rana z uśmiecham na ustach, choć mam poważne ograniczenia zdrowotne. Ale fakt - to okres permanentnego natchnienia... I wtedy właśnie, bardziej niż na studiach pragnę "zmieniacza czasu": być wszędzie i na raz ;-D. Znam te jasne, intensywne, wczesne poranki, o których piszesz, nie tylko z południa Bułgarii i Bośni.. I też je kocham!
:))))) Jakie to miłe, że dzięki tym komentarzom, mogłyśmy jeszcze bardziej odkryć cząstkę siebie i poznać się lepiej :) To bardzo przyjemne :)
UsuńWłaśnie taki wspaniały jest Świat Fantazji, bo nikt nam niczego nie zabroni i w każdej chwili można się do niego udać:) Super zestaw znalazłaś i zrobiłaś przepiękne zdjęcia!! Po prostu niesamowite.
OdpowiedzUsuńHihi, a mnie się jajko skojarzyło w drugą stronę, bo nie z kurą, a z jajecznicą:D Rozpoczynając drogę od jajecznicy, trafiam do dnia wczorajszego, bo jadłam na obiad makaron z jajkiem:D
Buziaki!:))
Intryguje mnie jak daleko dotarłaś swoimi wspomnieniami, czy wizjami, bo jestem pewna, że na makaronie z jajkiem się nie skończyło ;) Myślę, że mogłaś wreszcie nieoczekiwanie odkryć tajemnicę Katalków... Tak podejrzewam ;) :D Pozdrawiam ciepło :)
UsuńПрекрасные фото!!!
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo Olga :) Pozdrawiam ciepło!
UsuńJak Twoja Asha pięknie pozuje! No nie mogę się nachwalić, przekonująco odtworzyła wszystkie scenki ;D I w dodatku te efekty specjalne, które dodałaś do zdjęć, dzięki temu sesja wyszła na najwyższym poziomie.
OdpowiedzUsuńArtykuły ogrodowe znalazły idealne zastosowanie i pięknie się wkomponowały tworząc scenerię do tej historii.
Droga Ayu, byłabym po stokroć wdzięczna za zamieszczenie tutorialu tworzenia książek w lalkowej skali, bo moje biedaczki nie mają żadnych. Co prawda widziałam różne w sieci, ale każdy robi to trochę inaczej swoim sposobem i nie wiem, którego się trzymać :)
:D Cieszę się, że moja zabawa z obrazkami listków komuś się spodobała. :) Chciałam zagęścić optycznie zdjęcia ogrodowe, żeby było bardziej zielono. :) Zabawa przy tym była fajna. :) Dziękuję za pozytywny odbiór. :))) Co do książek, to mój Harry Potter to totalna atrapa książki, zrobiona na szybko do zdjęcia. Wydrukowałam okładkę, którą następnie podkleiłam tekturką i do środka wkleiłam plik innych tekturek - nie wygląda toto ciekawie, kiedy przyglądamy się temu w realu. Nie mam większego doświadczenia w tej kwestii. Poza tym moja książka jest lekko za duża. W dłoniach lalki wyglądałaby lepiej, gdyby była mniejsza. Jednak fakt pozostaje faktem, że planowałam produkcję paru takich książeczek. Jeśli się wreszcie do tego zmobilizuję, mogę pokazać przebieg wykonania. Czy jednak będzie satysfakcjonujący - to już sama ocenisz. Pozdrawiam ciepło :)))
UsuńAle fajny wpis. Super zdjęcia zainicjowałaś i porobiłaś. Myślę, że nieźle się przy tym musiałaś napracować, ale efekt naprawdę fantastyczny. Miło sobie popatrzeć. Pani ogrodniczka widać że kocha to swoje zajęcie...
OdpowiedzUsuńA omlet na śniadanie też bym zjadła ;)
Pozdrawiam ciepło :-)
Dziękuję Marille :) Pozdrawiam cieplutko :)))
UsuńWyobraźnia jak widać nie zna granic. Sama coś o tym wiem :D Artykuły są jak małe dzieła sztuki, coś pięknego! A Asha w roli ogrodniczki prezentuje się znakomicie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Asha posiada umiejętności aktorskie, więc trzeba ja promować ;)
Usuńuwielbiam chodzić po ciuchlandach, ale jeszcze nie udało mi się upolować takiego świetnego zestawu ^_^ zazdroszczę !! Świetna sesja jak zwykle a i te jajeczka :D cudowne. Będę musiała kiedyś zainwestować w modelinę
OdpowiedzUsuńCóż, ciucholandy to loteria. Takie "kocie worki" niekiedy. Możesz odwiedzać sklep kilkanaście razy, poszukując czegoś intensywnie i nie znajdziesz tego, a później, podejdziesz bez zamiaru jakiegokolwiek kupna i BĘC! - zobaczysz coś ciekawego. :) Najlepsze w tym wszystkim są kwoty określonych przedmiotów. Często są to groszowe sprawy. Jeśli człowiek zwraca uwagę na ceny określonych produktów spożywczych w różnych sklepach/ supermarketach i wybiera ten sklep, w którym dany produkt jest najtańszy, to za uzyskaną różnicę już można sprawić sobie przyjemność ciucholandowym nabytkiem. :)) A modelinkę polecam, oj polecam :)))
Usuńmoże wystarczyłoby zjeść regionalną
OdpowiedzUsuńpotrawę, by już sytym móc się tam
znaleźć? :DDD
ogrodniczka przeurocza i kreatywna!
Wiesz, że to bardzo intrygujące? Podam pannie spaghetti - ciekawe, czy się do Włoch przeteleportuje...? Jeśli na nią podziała, to będę próbować i ja - taki mały podstęp z wykorzystaniem lalki Albo taki falafel - typowo egipska potrawa... i nie potrzebowałaby tej całej otoczki z latającym dywanem... hmmm... :D
Usuńa propos lalkowej zachłanności -
OdpowiedzUsuńdzisiaj z lalkowiska wróciłam z
całą masą lalek - 10 już dla mnie,
kilka na kolejne wakacje - a jakby
co - dziewczyny mogą zaświadczyć, iż
przynajmniej 2/3 odłożyłam do pudeł ;P
Cóż poradzić, natury lalkowicza nie zmienisz :) Mus jest lalki zagarniać garściami. Rozumiem to doskonale - każda okazja czyni naszą lalczyną zachłanność bardziej namacalną... Gratuluję nowych lokatorów i ciekawość mnie wykręca cóż to za panny... :) ^_^
Usuńwszystko w swoim czasie... :)))
Usuńale niektóre to naprawdę wręcz
były wyżebrane i wybłagane :DDD
Grunt, że są i zasiedliły Twoje domostwo. A ja będę czekać na relację z ich pomieszkiwania u Cię.
UsuńSuper zdjęcia i tekst!!!
OdpowiedzUsuńCoś w tym jest. Przy garnku i patelni, często marzymy, odpływamy...
Pamiętasz videoclip Bjork "Venus As a Boy" ?? ;-)
To kwintesencja tego, o czym pisałaś.
Niestety wideoklipu nie kojarzyłam... Piosenkę jednak znam i bardzo lubię. Do tej pory, kiedy słyszałam tę melodię, wspominałam film z Natalie Portman i Jeanem Reno..., stąd piosenka kojarzyła mi się z pewnymi przemyśleniami, jakie się pojawiły w mojej głowie po obejrzeniu Leona Zawodowca. ;) Po Twoim wpisie odnalazłam wideoklip. Faktycznie - kwintesencja całokształtu okołokuchennych przemyśleń. :))
UsuńJa płytę "Debut", odkryłam wtedy, na bieżąco, jako smarkata, w 1993 r. Umilała mi smutny pobyt w Holandii...
UsuńW "Leonie" (1995), którego znam dziś niemal na pamięć, była więc melodią wtórną, w przeciwieństwie do klimatycznej muzyki Erica Serry, którą uznałam za objawienie...
Ja natomiast jako główną melodię z "Leona" ukochałam sobie Shape Of My Heart Stinga... W ogóle przez wiele lat chorowałam na Stinga. Do tej pory zresztą kocham jego Desert Rose. Zawsze, kiedy jestem w mojej kochanej Aleksandrii, włączam w domu płytę z muzyką Stinga... i odpływam... Nawoływania muezina, klaksony taksówek na ulicach Aleksandrii i Sting... To moja muzyka.
Usuń__________
PS - Słucham Twojego Erica... Bardzo ciekawy...
PS. Ogródkowe miniatury - jak zawsze podobne tematycznie drobiazgi - musiały mnie wzruszyć. Tuż po śmierci Mamy kupiłam zestaw w rozmiarze Barbie w stylu "kiermasz ogrodniczy", bowiem sama parałam się tym w wakacje parę lat z rzędu. Ale ładunek emocjonalny, jaki temu nadałam, był tak mocny, że wciąż te plastikowe kwiatki i listki leżą w jakimś pudełku. I czekają na fotograficzne natchnienie...
OdpowiedzUsuń:-)
UsuńWszystko świetne!!! Historyjka, aranżacja, jajka !!! I niezły zakup :) świetne wszystko razem i każde z osobna :) Gratuluję !
OdpowiedzUsuńDziękuję! Bardzo się cieszę, że się spodobało :)
Usuńhahah, ale to dobre.
OdpowiedzUsuńPiekne manowce - gratuluje kreatywnosci i czasu:-)
Czasu jak czasu... Z tym krucho, czasem trzeba na raty coś tworzyć. Ale wymyślanie historyjek... weszło mi w krew. Lata pracy w przedszkolu :D
Usuń