O CZYM JEST TEN BLOG?

Jak wykonać własnoręcznie różne gadżety dla lalki? Czy akcesoria dla lalek i zabawki muszą być drogie? W jaki sposób stworzyć twórczą przestrzeń do indywidualnego rozwoju (swojego lub dziecka), przy niewielkim nakładzie finansowym? Między innymi o tych, jak również o innych lalkowych kwestiach, przeczytacie na moim blogu. Zapraszam

Drogi Czytelniku

Zdjęcia na blogu są mojego autorstwa. Jeśli udostępniam zdjęcie wykonane przez inną osobę, informuję o tym podając źródło. Chcesz wykorzystać moje zdjęcie? Zapytaj :-) Dziękuję :-) Aya ze Świata Lalek
Copyright: Aya w Świecie Lalek

Szukaj na tym blogu

___________________________________________________________________________

piątek, 30 czerwca 2017

Wspomnienia z dzieciństwa raz jeszcze

      Odnalezienie pamiętników z dziecięcych lat przyprawia nas z reguły o szeroki uśmiech. Niby wiemy, że zapiski są nasze, niby pamiętamy zarysy powodów ich powstawania oraz te wielokrotne próby nadania im doniosłego tonu, jednak z upływem lat stoimy już z boku, nie jesteśmy tamtym dzieckiem, a jedynie jego częścią i co tu dużo mówić: mamy niezły ubaw. Z drugiej strony robi się nam ciepło na sercu, bo znaleźliśmy część swojego dawnego "ja". To jak powrót do przeszłości i stanięcie nad samym sobą w momencie, kiedy tworzyło się swoje pierwsze tekstowe wypociny.

      Zaczęłam od pamiętników, ale w zasadzie zmierzam w kierunku lalek... Zaraz wyjaśnię powody powyższego.

      Jakiś czas temu obiecałam Wam pokazać kolejny przedmiot, skrzętnie przechowywany w czeluściach moich pojemnych szaf i szafek. Tym przedmiotem nie jest lalka, ani element wyposażenia lalkowego domku. Jest to jednak coś, co swego czasu było dla mnie porównywalne z lalką, coś nad czym spędzałam całe godziny, pogrążona w marzeniach - niczym magiczna księga zaklęć, westchnień i dziecięcych życzeń: LALKOWY KATALOG MATTELA

Dawniej był on częstym elementem wyposażenia lalkowych pudełek. Odnajdując go, przypomniałam sobie z jaką atencją przeglądałam w dzieciństwie ten kolorowy kawałek papieru. Był dla mnie niczym bóstwo. Z zapartym tchem oglądałam każdy kolejny obrazek, snując przy tym bujne marzenia o tym, co chciałabym mieć... Pamiętam, że cześć tych ubranek próbowałam uszyć, inne gadżety ulepić z modeliny. Och, to były bardzo twórcze momenty mojego dzieciństwa, choć niestety nie wszystkich ich efekty przetrwały.

      Swoją pierwszą mattelowską Barbie, otrzymałam dopiero w późnym dzieciństwie. Byłam przeszczęśliwa, mimo, że jej posiadanie wiązało się wtedy z wieloma wyrzeczeniami - a może właśnie dlatego?

I pomyśleć, że jedna lalka dawała mi wtedy tyle radości...


Zapraszam do wędrówki po katalogu Mattela z dawnych lat ;-)  



      W niektórych miejscach, odnalazłam swoje dziecięce zapiski - ówczesne próby tłumaczenia odczytywanych tekstów. Przeglądając to wszystko teraz, nie mogłam powstrzymać śmiechu. To niczym pamiętnik z dawnych lat.


      Dostrzegłam, że do oryginalnego katalogu, doklejałam inne lalkowe fotki. Znalazły się wśród nich naklejki od jakichś gum do żucia, obrazki wycięte z gazet, fragmenty starego katalogu Simby (trochę szkoda, że ten simbowy katalog nie przetrwał, przegrywając z mattelowskim...)


Taki katalog oglądany po latach to fantastyczny powrót do dzieciństwa...


"Gimnastyczka Steisi" - ubaw po pachy ;-)
😂😂😂😁😂😂😂


Jak ja marzyłam o posiadaniu "przenośnego telefonu"...
I proszę bardzo! Po latach mamy telefony komórkowe na porządku dziennym!


Ach te wspomnienia! 


Wreszcie rozpoczęłam wakacje!
Pod długich tygodniach intensywnej pracy,
przywitałam je z ogromną radością...

A co u Was słychać?
Jakieś wakacyjne plany?

Miłego weekendu!
***
Postaram się w najbliższym czasie nadrobić wszelkie blogosferowe zaległości! 
Widzę, że sporo pisaliście ostatnio... 
Powoli czytam wszystko i wkrótce zostawię komentarze.
Osobom, które nominowały mnie do zabawy w "pytania i odpowiedzi",
bardzo serdecznie dziękuję i jednocześnie proszę Was o cierpliwość.
W niedługim czasie dodam stosowne posty. 

BUZIAKI!




poniedziałek, 19 czerwca 2017

Domowe zakamarki i wspomnienia z przeszłości...

      Wydawać by się mogło, że mieszkanie w bloku nie ukryje w swym wnętrzu wiele, nawet jeśli posiadamy kilka nadprogramowych szaf, szafek i szafeczek. Wszak powinniśmy znać ich zawartość... Niestety, przekonałam się o tym, że jest to jedynie nasze pobożne życzenie... A przynajmniej moje, bo nie wiem jak sprawa wygląda u Was - łudzę się ostatkiem nadziei, że podobnie...

Od dłuższego czasu zagracenie mojego mieszkania wszelkim ustrojstwem różnego typu sięga zenitu, a w dodatku... dobrze mi z tym. Efekt uboczny wspomnianego to jedynie pamięć, która - przy takiej ilości różnorodnie zachomikowanych zdobyczy - niekiedy szwankuje. Czasem, nawet dopiero po kilku latach, przypominam sobie, że w czeluściach jednej, czy drugiej szafy ukryłam określony przedmiot, dokument, ubranie, cokolwiek. Wtedy czuję się tak, jakbym odkrywała nowy ląd, albo przenosiła się w czasie - niemalże Opowieści z Narnii, bądź Powrót do Przeszłości w wersji ayowej. ;-) 

Tak było i tym razem. Stwierdziłam ambitnie, że uporządkuję zawartość jednej z szaf... Kiedy jednak odkryłam, co owa w sobie kryje, skupiłam się całkowicie na znalezisku, odkładając porządki na weekend. 

Przeniosłam się natomiast do czasów mojego dzieciństwa... 

Doprawdy nie mam pojęcia, kiedy przedmioty, które dzisiaj Wam zaprezentuję ulokowałam we wspomnianym wyżej miejscu. Co było powodem takiej decyzji? Dlaczego nie powędrowały w świat, jak niektóre inne tego typu? Nie mam pojęcia. W każdym razie są i wzbudzają we mnie wiele pozytywnych uczuć... 

Zapraszam do oględzin...

Kuchenka + garnki

      Pamiętam, że kuchenkę w swoje posiadanie otrzymałam ponad 25 lat temu. Przypominam sobie, że jako mała dziewczynka, udawałam się często z mamą do urzędu pocztowego i bardzo to lubiłam. Urząd ten mieścił się w starej kamienicy. Uwielbiałam zapach tego miejsca - pachniało tam słodko papierem, jak w bibliotece, i słychać było stukot pieczątek. Odgłos ten bardzo mi się podobał i stwarzał wzorzec do późniejszych zabaw, w których uderzałam o stolik drewnianymi klockami, imitującymi pocztowe pieczątki.

Nawet kwestia długiego wyczekiwania w kolejce nie zrażała mnie do wizyt w omawianym miejscu, bo kiedy mama załatwiała wszelkie opłaty, ja spacerowałam po budynku i podglądałam krzątaninę pracowników. W urzędzie tym, poza przedmiotami typowo związanymi z pocztą, był też wyeksponowany maleńki kącik z różnymi zabawkami. Tam dojrzałam tę kuchenkę i... przepadłam. To była miłość od pierwszego wejrzenia, w dodatku ponoć dość tania, więc do domu wracałam już z kuchenką pod pachą...



     Garnki z kolei, z tego, co pamiętam, otrzymałam w spadku po starszej o trzy lata koleżance. Dziewczynka wyrosła z różnorodnych garnkowych zabaw oraz kuchennych ekscytacji, więc przekazała cały asortyment mnie. Jak widzicie, przetrwały one tyle czasu. Myślę, że mam je w posiadaniu już jakieś 26 - 27 lat minimum (choć w międzyczasie zmieniały oczywiście miejsce, w którym to wszystko chomikowałam).


Nie mam pojęcia jakiej są produkcji, 
w przeciwieństwie do Lodówki Małgosi, którą rok temu Wam opisywałam,
nie mają żadnych sygnatur. 

Jestem jednak ciekawa, czy i Wy bawiliście się takimi kiedyś?
Ponoć były bardzo popularne...


Elementy wyposażenia lalkowej łazienki

      Okoliczności przysposobienia łazienkowych dobrodziejstw, niestety nie znam. Nieśmiało próbuję odnaleźć je oczyma wyobraźni w jakimś Kiosku Ruchu sprzed 30-stu, bądź 20-stu paru lat, ale to tylko niewyraźne zarysy w obrazach pamięci - być może błędne.

Wiem, że gdzieś w piwnicznych pudłach jest reszta wyposażenia - umywalka, lusterko i bojler, ale do nich nie będzie tak łatwo już dotrzeć - piwnicę mam jeszcze bardziej zagraconą... Intryguje mnie jednak fakt, dlaczego owe przedmioty zostały podzielone na te zachomikowane w domu i te upchnięte w piwnicznych lochach... Nie mam pojęcia... To już chyba wyższa szkoła ayowych fiksacji ;-)



W oryginale lalkowa łazienka wyglądała tak:


albo tak


Zestaw łazienkowy został wyprodukowany w Polsce
przez Chemiczną Spółdzielnię Pracy w Łukowie

Jak widać, zabawki te nie są w barbioszkowych rozmiarach
Nad czym oczywiście ubolewają moje panny.


Z tego co pamiętam, w dzieciństwie nie miało to jednak dla mnie znaczenia...
Ważna była zabawa, a nie rozmiar (jakkolwiek to brzmi ;-) )


Pralka Made in China


      Praleczka z kolei jest już produktem zdobytym w późnym dzieciństwie. Bardzo lubiłam tę zabawkę ze względu na wmontowany mechanizm, który poruszał bębnem. Oj wiele ubranek lalkowych w niej wyprałam na sucho ;-) :D To były czasy :D


Do skali barbioszkowej trochę jej brakuje, 
ale mimo wszystko mojej Rachel pralka przypadła do gustu.


Kołyska

      Kołyskę zdobyłam także w wiekopomnym urzędzie pocztowym i mimo swojego przeznaczenia, pamiętam, że używałam jej jako łóżka dla lal stefkowo-barbioszkowatych. Lale spały w niej w pozycji półsiedzącej, ale z tego, co kojarzę nie skarżyły się. :D Kiedy potrzeba jest matką wynalazków, to i kołyska pięknym łożem być może... Nieprawdaż?



I na tymże łożu zakończę dzisiejszą wędrówkę po czeluściach mojej przeszłości,
choć to nie ostatnia rzecz, jaką odnalazłam...
Już wkrótce pokażę, co jeszcze Aya upycha w szafach...

Tymczasem pozdrawiam Was ciepło i życzę udanego tygodnia...


Już niedługo lato!
Cieszycie się? Ja cieszę się ogromnie!

Buziaki!

piątek, 16 czerwca 2017

W lalkowaniu końca brak! O zgrozo - brak!

        Dzisiaj będzie trochę inny wpis niż zwykle. Posłużę się w nim zdjęciami, które nie są moją własnością - pochodzą z tego miejsca: Barbie Collectors Guide. Pewnie część z Was także śledzi tę facebookową stronę i je widziała, ale wiem też, że są i tacy, którzy facebook omijają szerokim łukiem. Stąd pomyślałam, że udostępnienie poniższych zdjęć będzie szansą na pośrednie zaprezentowanie nowości Mattela (bez wstępowania w progi facebooka, który - naprawdę Was rozumiem - może niekiedy irytować) , a jednocześnie, być może, otworzy to drogę do dyskusji.

Pisząc to wszystko, chciałabym się z Wami podzielić moimi osobistymi typami i lalkami, do których zaczynam (o zgrozo!) wzdychać. Oczywiście, obiecałam sobie, że nowościom mówię STOP, ale sami wiecie, jakie są zwykle efekty takich obietnic ;-) 

Poniżej prezentuję tylko te lalki, które przypadły mi do gustu, nowości jest jednak więcej, więc dla zainteresowanych chyba koniecznością będzie pofatygowanie się w progi facebooka pod wskazany wyżej adres... 


Fashionistas 2017
kolejny wypust

petitki





curviki (jakkolwiek to brzmi)







tallki (też nieźle brzmi)





oridżinale ;-)







I jak? 
Czy i Wy którąś z tych dam byście przygarnęli? 

Buziaki!
Miłego weekendu!

niedziela, 11 czerwca 2017

Chwytaj dzień, korzystaj z dnia...

      Staram się właśnie tak postępować. Łapię każdą chwilę życia, szczególnie tę przyjemną 
i wolną, bo jutro jest... niewiadome. 

      Ostatnie dwa tygodnie były dla mnie bardzo intensywne, zarówno w życiu zawodowym, jak też prywatnym. Niestety ta intensywność ograniczyła maksymalnie moje lalkowe działania, na które zwyczajnie nie miałam czasu. Nie powiem jednak, żeby owa intensywność była niemiła, wręcz przeciwnie: wreszcie zaangażowałam się w działania, odwołujące się do drugiego mojego hobby, które jakiś czas temu - z racji totalnego przeciążenia - odstawiłam ostentacyjnie na bok. Stwierdzam przy tym, że pomimo wspomnianej ostentacyjności, bardzo mi tych działań brakowało... Tym bardziej, że kiedyś angażowały one cały mój wolny czas. 

      Przez półtora roku zaczęłam zapominać już jakie przyjemne potrafi być malowanie, czy rysowanie... Teraz nadeszło nieuniknione: będę musiała dzielić swój wolny czas na lalkowanie i na działalność plastyczną, bo zarówno jedno, jak i drugie bardzo kocham.

Oj będzie to trudne, będzie..., ale kto powiedział, że jest niemożliwe! 



      O Świecie Lalek, który czeka i niecierpliwi się, przytupując swoimi małymi plastikowymi nóżkami, przypomniała mi Marzena z Dłubanin Lalkowych - otrzymałam od niej wspaniały prezent: śliczne ubranko dla laluszy. To zmobilizowało mnie do przymiarek, lalkowych oględzin i pstrykania fotek.


Otrzymałam też wspaniały parasol, przytulny dywanik i cudne kostiumiki plażowe!
 Lato się zbliża - wszystko zatem adekwatne do pory roku. 

Jestem pod wrażeniem pomysłowości i precyzji wykonania parasola 
- Marzenko, jesteś genialna!


Trzeba przyznać, że nie tylko ja, ale przede wszystkim moje lale 
były zachwycone podarunkiem! 
Miałam niemały kłopot, kiedy chciałam wybrać tę jedyną pannę, 
która zaprezentuje wszystkie cudowności. 

Wreszcie zdecydowałam się na Rachel. 


Pannę nazwałam Rachel, bo jakoś to imię mi do niej pasowało.
Lalusza została osadzona na tereskowym/neysowym ciałku panny MtM
i chyba już na nim zostanie...
Zatem fotki Neysy/ Teresy z ostatniego postu były jej ostatnimi na ruchomym ciałku.
Teraz Neysa podryguje na półce ocielona ciałem wysokiej fashionistki. 

Wybacz Neyso, nie umiałam się powstrzymać...


Rachel to piękna modelka, przyznajcie sami...
Musiała zostać uruchomiona.
Poprzednie ciałko bardzo ją ograniczało...


Ubranko Marzeny pasuje wprost idealnie na Rachel.
Jestem pod wrażeniem.


Czyż ona nie jest piękna?


A jak tam Wasze lalkowanie?
Czy jest ono Waszym jedynym hobby, czy też coś skrzętnie urywacie?
Jestem bardzo ciekawa...

Życzę Wam wspaniałej końcówki weekendu, a od jutra udanego tygodnia!

Ja tymczasem zmykam rysować...

Jeden portret już wczoraj popełniłam...


BUZIAKI!
___________________________________________________________________________
Dziękuję za wizytę na moim blogu. Zapraszam do ponownych odwiedzin. Pozdrawiam ciepło. Aya
___________________________________________________________________________

Prywatną wiadomość prześlesz do mnie poprzez poniższy formularz:

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *