No i kolejny rok przed nami. Kolejne wirtualne karty lalkowo-miniaturowych opowieści do zapisania. Przyjemna perspektywa, prawda? Zatem zaczynam, bo szkoda tracić czas na zbędne i oczywiste wywody!
Dzisiaj przychodzę do Was z kolejną ukończoną przeze mnie miniaturą, tym razem jadalnią "Mrs Charie's Dining Room" z firmy Rolife. Praca nad nią zajęła mi chyba około półtora tygodnia, po kilka godzin dziennie - w zależności od dostępnego czasu. I było naprawdę miło. Kilka rzeczy zmieniłam, ponownie odchodząc od propozycji producenta. Dodałam ściankę, tapetę, swoją podłogę, oświetlenie (którego producent nie przewidział), drobne dodatki. I bardzo miło mi się pracowało. Poniżej efekty moich działań. Przyjemnego oglądania.
Pracując nad kolejnymi elementami, tworzącymi wystrój tego pomieszczenia, nauczyłam się nowej rzeczy: wykonywania miniaturowych łapaczy snów. I choć nie są idealne, bo to moje początki, to jestem z nich ogromnie dumna.
Technikę zaplatania nici poznałam dzieki mojej koleżance z pracy, która tworzy różnorodne cuda ze sznurków. Kasia robi swoje dzieła w rozmiarach ludzkich, ale mogłam spokojnie przełożyć jej wskazówki i praktyczne rady na grunt miniaturowego tworzenia.
Łapacze snów powstały na bazie plastikowych obręczy z domowego zestawu przydasiów. Najpierw igłą z nitką oplotłam całe kółeczko na zasadzie ściegu dzierganego, jakim obszywa się np. dziurki na guziki. A później, tą samą igłą z nitką, tworzyłam sploty w środku obręczy. Jeśli ktoś lubi szyć ręcznie, to z pewnością odnajdzie się w takim działaniu.
Inne elementy wyposażenia powstały głównie z dostępnych w zestawie elementów, wg wskazówek instrukcji. Przy nich też przyjemnie się dłubało, choć nie zawsze było łatwo.
Kielich powstał ze sklejenia czterech elementów, od góry: z
metalowego stopera do sznurka, koralika, kawałka drucika, metalowego
cekina. Wszystko sklejane klejem z zestawu, ale można użyć też swojego
kleju - kropelki, czy innego przezroczystego do majsterkowania. Co było
najtrudniejsze? Chyba to, że kielich ma niewielkie rozmiary i wykonanie
go tak, żeby nie było widać mazideł z kleju, było naprawdę niełatwe.
Nie wiem dlaczego, producent zaproponował do jadalni wieniec świąteczny, choć na kalendarzu ma widnieć data 12 kwietnia... No nieodgadnione są pomysły twórców zestawów DIY... Ale zrobiłam, przyda się kiedyś przy właściwej okazji. Powstał z paska sztucznej trawy, używanej przez miniaturzystów, drucika, wstążki, metalowej napy (metalowego napa?) i koralika (dzwoneczek), no i ozdobnych gwiazdek.
Jeśli ktoś nie jest skrupulatny i nie zauważy daty na kalendarzu, w sumie wieniec wytwarza sympatyczny nastrój w pomieszczeniu, szczególnie wieczorem. ;-)
Mebelki z kolei powstały w oparciu o sklejenie dociętych firmowo kawałków drewienka. Część z nich, jak stół czy wiszącą szafkę, pomalowałam farbami dodanymi do zestawu. Elementy zielonej ławki i niebieskiego krzesełka były już pomalowane, trzeba je było jedynie skleić.
Uchwyty przy drzwiach, oknie czy mebelku to nic innego jak kawałek odpowiednio wygiętego aluminiowego drucika, przygniecionego na końcach kombinerkami, w niektórych miejscach zakończończyłam doklejonymi metalowymi cekinami.
Mała lampka naftowa powstała z podłużnego koralika, sklejonego z aluminiowym, odpowiednio wygiętym drucikiem i metalowymi napami. Na górze doklejony jest jeszcze mały metalowy koralik.
No i tak dłubałam, dłubałam...
I dobrze mi było z tym.
Pozdrawiam Was serdecznie Kochani,
czekając z utęsknieniem na kolejny zestaw DIY do samodzielnego tworzenia...
który właśnie zakupiłam.
Miłego weekendu!
Wasza Aya :-)