O CZYM JEST TEN BLOG?

Jak wykonać własnoręcznie różne gadżety dla lalki? Czy akcesoria dla lalek i zabawki muszą być drogie? W jaki sposób stworzyć twórczą przestrzeń do indywidualnego rozwoju (swojego lub dziecka), przy niewielkim nakładzie finansowym? Między innymi o tych, jak również o innych lalkowych kwestiach, przeczytacie na moim blogu. Zapraszam

Drogi Czytelniku

Zdjęcia na blogu są mojego autorstwa. Jeśli udostępniam zdjęcie wykonane przez inną osobę, informuję o tym podając źródło. Chcesz wykorzystać moje zdjęcie? Zapytaj :-) Dziękuję :-) Aya ze Świata Lalek
Copyright: Aya w Świecie Lalek

Szukaj na tym blogu

___________________________________________________________________________

niedziela, 28 maja 2017

Niedzielne pozdrowienia :-)

Jakie to miłe uczucie, kiedy można wziąć lalkę pod pachę, zawiesić aparat na szyi
i pobiec w plener...

Tym razem nie będę przynudzać swoimi wywodami, 
pokażę Wam jedynie dzisiejsze fotki,
wykonane w pobliżu osiedla, na którym mieszkam.



środa, 24 maja 2017

Sensacja tygodnia! Proponuję mobilizację!

       Intensywna praca ostatnio bardzo ogranicza moje lalkowe działania, zatem nawet nie planowałam niniejszego wpisu. Tymczasem dzisiaj, niespodziewanie, otrzymałam od losu kilka godzin wolności wieczornej i nawet nie spodziewałam się, że radość z owej wolności przerodzi się wkrótce w coś intensywniejszego.

I Wy też tego doznacie - gwarantuję Wam.

A wszystko zaczęło się od facebooka... i jednej z lalkowych grup...

      O promocjach pisałam wielokrotnie, dzieląc się z Wami własnymi doświadczeniami. Moim największym lalkowym łupem (wprost z supermarketu) była, jak pewnie niektórzy pamiętają, lalka Raquelle Style, którą kupiłam za 4zł 20 gr  . Wydawało mi się, że nic nie zdoła przebić takiej ceny...

A tu NIESPODZIANKA!

      Facebookowa znajoma - Ania, informuje o... UWAGA... lalkach za 1 grosz! Lalkach namacalnych i naocznych! A wszystkie we Wrocławskim Rossmanie!

Jak pisze Ania: "Przy kasie dostałam informację, że długo im nie schodziły te lalki, a jak coś im długo nie schodzi, to przeceniają na grosz."

Nie muszę chyba pisać jaki odzew zyskała nadmieniona informacja. Okazało się, że i w Poznaniu ktoś namierzył tę promocję. Także sprawdzajcie Rossmany! U mnie pewnie nic nie będzie, bo moje Rossmany nie mają lalek, co nie zmienia faktu, że planuję wizytę w okolicznych sklepach - tak dla zasady. WAS też zachęcam do mobilizacji - szczególnie wrocławskich i poznańskich "wyjadaczy" lalek.

Poniżej, za zgodą Ani, prezentuję Jej fotkę z udokumentowanym zakupem*.



Szoking dnia! 
Czyż nie?

I tym miłym akcentem, życzę Wam
miłej końcówki tygodnia ;-)  
______________________________

* Autorką zdjęcia jest Anna Witkowska. 

niedziela, 21 maja 2017

Mattelu, jest lepiej...

      Jak to dobrze, że stres związany z klejonasyceniem lalkowych łbów powoli odchodzi w niepamięć... Tegoroczne fashionistki, "emteemki" i inne lalkowe panny Mattela kłaniają się nam nisko miękkimi główkami, odganiając lęk przed kupnem kolejnych plastikowych dam. Fakt, zauważa się wiele niedoróbek w postaci krzywych oczu, marnej jakości ubranek, czy akcesoriów, ale na dobrą sprawę takie rzeczy można ocenić już przez plastikową szybę pudełka. Tymczasem cieknący klej był zwykle niezauważalny. Wyswobodzenie panny z pudła powodowało stres i niepokój: będzie to ustrojstwo w głowie, czy też nie będzie - zwykle było. Odnoszę wrażenie, że zeszły rok był wyjątkowo "kleisty". Na szczęście producent chyba wreszcie wziął pod uwagę sugestie i żale klientów. Mam przynajmniej taką nadzieję...

      Dzisiaj, korzystając z supermarketowej promocji, przygarnęłam wreszcie panny, które od kilku miesięcy spędzały mi sen z powiek. Oglądając je w internetowych zapowiedziach od razu postanowiłam, że chcę je mieć pod swoim dachem... Z czasem zaczęłam się wahać... A to cena sklepowa mi nie pasowała, a to zez jednej, czy drugiej... I tak mijały tygodnie. Wreszcie nadeszły przychylne okoliczności pieniężne, czasowe i sklepowe, zatem mus było brać (nawet z zezem). :-)


Myślę, że to ciekawe lalki i bardzo współczesne - szczególnie panna pulcherina. Ta fryzura, strój, "kaczy dziobek"... Można rzec: historyczna lalka.


      Nie spodziewałam się, że tak bardzo mi się spodoba - na sklepowych półkach wyglądała bowiem gorzej niż w internetowych zapowiedziach i czułam się zawiedziona (stąd też moje wstępne wahania, dotyczące zakupu). Po wydostaniu się z pudełka panna mnie jednak zachwyciła. Cieszę się, że zasiliła grono moich domowych okrąglinek.


      Cieszą mnie bardzo kolejne pomysły na faszionistkowe buzie, makijaże, włosy i stroje. Ten lalkowy świat staje się coraz bardziej różnorodny, a ja taki kocham.

Druga panienka także zauroczyła mnie swoim wyglądem - uważam, że jest niesamowicie piękna.


      Przy okazji zakupu panienek zauważyłam, że Mattel pomylił numerki lalek na opakowaniach - grubcia powinna mieć nr 50, a tymczasem zauważa się numerek 57! Ot, mała numerkowa wpadka... Ogólnie wszystko mi jedno, w sumie bawię się lalą, a nie numerkiem :P :D

Zaciekawiło mnie też to, że na zdjęciu w tylnej części opakowania "panna wysoka kędziorka" widnieje ubrana w długie czarne buciki z odkrytymi palcami. W opakowaniu natomiast znajdziecie lalę w tenisówkach... Ciekawi mnie, czy wszystkie panny, które posłano na rynek mają tenisówki, czy też część posiada wspomniane czarne buciki. Jak to jest u Was? Wasze panny posiadają tenisówki, czy inne buciki? Ciekawi mnie to...


Podsumowując...

Można rzec, że prezent na Dzień Dziecka już sobie zorganizowałam :D 

***

A teraz jeszcze pokażę Wam, co przysłała mi Ewusia z Porcelanowych Lal...

Do wcześniej sprezentowanego ubranka, dosłała mi pozostałe akcesoria piłkarskie!
Jeju, jeju, mam prawdziwą piłkarkę!!!
^_^


Ewusiu, dziękuję bardzo!
Jesteś kochana!

***

Jak minął Wam weekend? Czy było lalkowo? 
Czy raczej wstrzemięźliwie...? 

Miłego tygodnia... wszak poniedziałek nieuchronnie nadchodzi...
(niestety)

Pozdrawiam serdecznie!

sobota, 13 maja 2017

Przyjaźnie na odległość

      Od kilku dni noszę się z zamiarem dodania tego wpisu i ciągle nie wiem, jak rozpocząć całość. Chciałabym, żeby moje słowa oddały w pełni uczucia, które w sobie zgromadziłam. Odnoszę jednak wrażenie, że cokolwiek napiszę, będzie to zbyt nijakie i w minimalnym stopniu oddające moje emocje. 

Przyjaźń, wielkie słowo, być może czasem nadużywane. Jednak, jak nazwać całokształt okoliczności, w których poznajemy drugiego człowieka i następnie sytuacji, które występują po sobie, sprawiając, że wspomniany człowiek, staje się nam w jakiś sposób bliski? To ewidentnie pewien rodzaj przyjaźni, może nie takiej na śmierć i życie, niemniej otoczonej bardzo pozytywną energią i będę się tego trzymać :-) 

Takich przyjaznych znajomości przez ostatni rok zawarłam kilka i nie sposób opisać, jak bardzo mnie one cieszą.  Mogę tu wymienić: Ewę z bloga Porcelanowe Lale, Ewę z bloga Allelale, Michała z Rolki Wspomnień, czy Arka z Bibi w Wielkim Świecie ^_^ . Zaprzyjaźniłam się także z Panią Agnieszką z Rubinowego Domu. Zresztą wszystkich Was, którzy do mnie zaglądają bardzo lubię i zawsze robi mi się ciepło na sercu, czytając Wasze komentarze, podglądając Wasze blogi, czy kontaktując się z Wami prywatnie. To takie przyjemne uczucie wiedzieć, że gdzieś tam (w Polsce, czy na świecie) są osoby, które mają podobne podejście do życia, świata, zbliżone zainteresowania, takt, ogromne pokłady empatii i artystyczną duszę... Dziękuję, że jesteście.

🌸🌸🌸🌷🌷🌷🌸🌸🌸🌷🌷🌷🌸🌸🌸

      O Pani Agnieszce z Rubinowego Domu już kiedyś Wam pisałam. Tym, którzy zaglądają do mnie od niedawna, nadmienię jedynie, że moja znajomość z Panią Agnieszką rozpoczęła się niepozornie - ot, zwykła transakcja na OLX.pl. Niespodziewanie jednak polubiłyśmy się tak bardzo, że nadal mamy kontakt i często wymieniamy się rozmaitymi spostrzeżeniami lalkowymi, pokazujemy sobie ostatnie lalkowe zdobycze, czy zwyczajnie rozmawiamy na okołolalkowe tematy. 

Ostatnio także, niespodziewanie, prosto z Rubinowego Domu przyjechała do mnie lalkowa niespodzianka. Pani Agnieszka podarowała mi dwie swoje lale. 

Nie wiem czym zasłużyłam sobie na taki prezent, ale cieszę się niesamowicie!
Dziękuję!
🌹


Tym sposobem kolekcja moich krysiowatych ciemnoskórych ulubienic
 powiększyła się o kolejną pannę,


a moja jedyna Sindy zyskała siostrę...


Ciemnoskóra pannica
to Olimpic Gymnast Barbie Doll AA z 1996.

 W oryginale miała inne ubranko i długie włoski.
Panna przybyła do mnie w zastępczym ciuszku
 z serii uniwersyteckich Barbie
(na widok którego zabiło moje serduszko)
i ze swoją oryginalną torebką.
W takim wydaniu podoba mi się niesamowicie.


Panienka ma niesamowite tęczówki: niebiesko-brązowe!
Pierwszy raz widzę taką ciemnoskórą barbioszkę.
Jestem nią totalnie zauroczona!


🌸🌸🌸🌷🌷🌷🌸🌸🌸🌷🌷🌷🌸🌸🌸

Sindusia natomiast jest młodszą siostrą mojej dotychczasowej panny,
jej buźka bowiem pochodzi już z lat 80-tych.


Jest urocza 
😍
i ma prześliczną sukieneczkę!


Pani Agnieszka przysłała mi też dwie pary sindusiowych bucików i kilka ubranek!
Czuję się jak dziecko!
Dziękuję!

🌸🌸🌸🌷🌷🌷🌸🌸🌸🌷🌷🌷🌸🌸🌸

A co u Was słychać?
Jakieś nowe przyjaźnie?
Lalkowe meetingi?
Życzę udanego weekendu!
Buziaki! 
 🌸🌸🌸🌷🌷🌷🌸🌸🌸🌷🌷🌷🌸🌸🌸
PS: Za kilka dni pokażę fotki z udziałem innej okołolalkowej niespodzianki. 
Tym razem przybyłej do mnie od Ewy z Porcelanowych Lal. 
💖💗💕

poniedziałek, 8 maja 2017

Lalka (prawie) w podróży

      Asha polubiła podróżowanie tak bardzo, że przejawiam niemałe obawy przed planowaną próbą zniechęcenia jej do kolejnej wspólnej podróży. A takie plany już wstępnie poczyniłam, chcąc zabrać na najbliższy wojaż inną pannę (najbliższy - to wielkie słowo, bo planowany dopiero za ponad miesiąc, ale tak czy inaczej przygotowania trwają). Asha wyczuła pismo nosem i błyskawicznie upatrzyła sobie miejsce na walizce - ani myśli opuszczać swój posterunek, uparciucha mała! 

Przesuwasz walizkę, żeby dostać się do szafy...
Asha jest pod ręką! 
Odkurzasz walizkę...
O Ashy nie zapomnisz. 
Poprawiasz suwak w walizce...
Asha Ci pomoże! 

Chcesz podnieść walizkę...
Asha upada z impetem, przypominając mało subtelnie, że jest częścią tego domu 
(i TEJŻE walizki)! 

I masz babo placek! 
Z Ashą nie wygrasz!


      Na szczęście, w moim lalkowisku, wyłącznie Asha jest taka rozkapryszona - pozostałe panny potrafią zrozumieć, że wypadałoby dać szansę innym koleżankom na wyjazdową sesję... To wiele ułatwia... Z walizką pełną lalek, trudno byłoby przecież podróżować...

Zatem plany wyjazdowe już są i za kilka tygodni dowiecie się która panna, wraz z nadąsaną i dumną z siebie Ashą, wyruszy w podróż... Ashy NIE DA się chyba nie zabrać...

Tymczasem, w zakamarkach mojego komputera znalazłam zdjęcia z zeszłorocznych podróży, których jeszcze Wam nie pokazywałam. Postanowiłam więc, w ramach opóźnionego celebrowania Dnia Lalki w Podróży, zaprosić Was do wspólnego wspominania starych dobrych czasów.



Oby tegoroczne wojaże były równie udane!
Tego sobie i Wam najserdeczniej życzę!
Pozdrawiam ciepło!

środa, 3 maja 2017

Pomstując na klej srodze... do pieknej Lagoony przechodzę...

      Oj tak, dobry klej to podstawa. Przekonałam się o tym w ostatnich dniach, kiedy z zapałem wzięłam się za pracę nad kolejnym mebelkiem z patyczków drewnianych. Wykorzystałam w pracy najnowszy klej, kupiony przypadkiem, jednak z zarekomendowaniem jako świetny klej do drewna. Miał być lepszy niż Wikol i wszystkie inne razem wzięte. Skusiłam się... Niestety, na moją pokusę zaczęłam pomstować stosunkowo szybko i dość siarczyście.

      Ten klej był fatalny, wsiąkał w drewno jak w gąbkę, co utrudniało łączenie elementów i owszem, po wielu podejściach, sklejał wreszcie, ale ileż ja się przy tym namęczyłam! Coś okropnego! Magic, czy Vikol są gęste i silnie łączą praktycznie od razu. Po wyschnięciu przybierają postać przezroczystej gumy, tworząc spoinę stosunkowo odporną na wodę i wilgoć - zawsze byłam z nich bardzo zadowolona.

Omawiany niewypał natomiast, po (łaskawym) wyschnięciu, robi się twardy jak kamień i przybiera postać matowej, jasnej spoiny, którą wystarczy polać wodą, żeby zapominała, że powinna łączyć. Chcesz pomalować farbami swój drewniany wytwór? Zapomnij! Wszystko zaczyna się rozłazić, a Ty płaczesz nad swoją wielogodzinną pracą. Musiałam się posiłkować klejem kropelką, żeby uratować całość.

Szafkę skończyłam po prawie czterech dniach męczarni - zwykle robię taki mebel w dzień, góra dwa z przerwami. 


      Na zdjęciach szafka wygląda przyzwoicie, jednak planuję jutro kupić solidny klej i poprawić pewne niedociągnięcia - głównie w środku.

Szuflada i drzwiczki otwierają się, jednak środek nie wygląda ładnie. Wskutek użycia marnej jakości kleju, niektóre elementy drewniane wygięły się i rozkleiły. 


Naprawdę bardzo mi szkoda godzin spędzonych nad tym mebelkiem, żeby teraz dać za wygraną i zostawić to tak, jak jest.


Środek drzwiczek wykonany jest z płótna, które następnie pomalowałam. 
Gałki i uchwyt przy szufladzie wykonałam z drewnianych koralików i grubego patyczka. 
Całośc pomalowana farbami akrylowymi - część transparentnymi, część permanentnymi. 

A tak wygląda szafeczka przy innych moich mebelkach:


:-) 


Obecnie jestem także w trakcie pracy nad lalkową toaletką, 
ale o tym już innym razem. 

***

Przy okazji, żeby Was jeszcze trochę przetrzymać na moim blogu,
pokażę Wam jeszcze, co ostatnio wyhaczyłam w ciucholandzie:



Lagoonka pochodzi z serii Dance Class.
Brakuje jej jedynie płetw na łydkach, spódniczki, torebki i bodajże bransoletki. 


Przybyła do mnie bardzo kudłata i brudna, ale dało radę nad tym zapanować.


Och, już zapomniałam, jaka przyjemna może być zabawa z monsterkami.
 Ostatnio na topie były u mnie wyłącznie panny barbiopochodne...


:-) 

I tymże lagoonowym akcentem, kończę dzisiejszy wpis, 
życząc Wam miłego tygodnia (oby nadal w atmosferze majówkowej) 

Uściski!

___________________________________________________________________________
Dziękuję za wizytę na moim blogu. Zapraszam do ponownych odwiedzin. Pozdrawiam ciepło. Aya
___________________________________________________________________________

Prywatną wiadomość prześlesz do mnie poprzez poniższy formularz:

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *