Urlop i odpoczynek sprzyjają rozwijaniu skrzydeł i przywołują wenę. Pojawiają się nowe pomysły, nowe gadżety do własnego hobby i ogólnie świat jest piękny. Kilka dni temu postanowiłam ofocić lalkę, którą dostałam od Marzenki z Dłubanin Lalkowych. Jakoś wcześniej nie było pomysłu, sposobności, aż dopadła mnie wspomniana wena... Mam nadzieję, że jej efekty Wam się spodobają. Zatem... zapraszam do oglądania :-)
Panna, jak widać, jest gotowa na jakąś wyprawę...
Walizka przy boku... Ciekawe, dokąd się wybiera...?
Walizkę udłubałam sama, bo nie miałam takiego gadżetu do zdjęć,
a przyznacie sami, że w którymś momencie lalkowania
takowy przedmiot bardzo się przydaje.
A zatem jest! Różowiasta walizka...
Walizka powstała z tektury sklejonej na kształt prostopadłościanu.
Okleiłam ją papierem ozdobnym (do kupienia w małych bloczkach w Action).
Koła i uchwyt to nic innego jak patyki do szaszłyków, kawałki patyczków laryngologicznych
i drewniane guziki, sklejone ze sobą oraz pomalowane czarnym akrylem.
Pod walizką jest jeszcze "stopka",
zrobiłam ją z kawałka drucika (spinacz biurowy) i koralików.
Całość na bieżąco utrwalałam werniksem akrylowym,
który nadał elastyczność i trwałość elementom papierowym .
Uchwyt i koła również utrwaliłam werniksem.
Przyznam się Wam, że po udłubaniu tej walizki, podjęłam się zrobienia kolejnej.
W nowej przeszycia nie są już rysunkową imitacją ściegu,
którą widzicie tutaj, a prawdziwym efektem działania maszyny do szycia...
Kto podglądał mnie na Instagramie, widział zapewne filmik,
na którym pokazywałam tę drugą walizkę.
Pozostałe osoby potrzymam trochę w niewiedzy, przepraszam,
ale chciałabym ją jakoś ładnie ofocić.
Także proszę podglądać kolejne wpisy na blogu,
powinny pojawić się nowe zdjęcia...
Tymczasem wróćmy do różowej walizki i do lalki.
Laluszka to panna z serii Extra.
Bardzo lubię, kiedy lalki na fotkach mają w miarę wąskie warkocze,
które grubością przypominają ludzkie,
a że u lalek jest to trudna sprawa,
więc często splatam tylko część włosów, a resztę chowam.
U tej panny pozostałe włosy uplotłam w gruby warkocz,
który ukryłam za ciałkiem lalki.
Ot, taki mój patent na satysfakcjonujące mnie zdjęcia.
No i dobrnęliśmy do końca dzisiejszego wywodu.
Mam nadzieję, że podobały się Wam fotki.
Pozdrawiam serdecznie.
I do kolejnego popisania.
Uściski!
Wasza Aya.