Bohaterką dzisiejszego wpisu jest laleczka,
która - zanim rozpocznę - złoży Wam życzenia noworoczne
Ja oczywiście przyłączam się do niej!
Myślę, że świadomie, bądź nie, ale znacie już tę dziewczynkę. Przemykała cichaczem na zdjęciach, które jakiś czas temu tutaj prezentowałam (<KLIK> i <KLIK>) i bardzo możliwe, że ginęła gdzieś w tłumie pozostałych panienek.
Kilka lat temu wypatrzyłam ją w ciucholandzie i bez namysłu kupiłam, płacąc około złotówki. W domu, po umyciu i wstępnym ogarnięciu włosków, dałam jej jakąś sukienkę i... tak dziewczę sobie żyło w jednej z szafeczek mojego mieszkania. Muszę Wam jednak zdradzić pewien sekret... Ta laleczka jest niezwykła. Pracuś z niej niemiłosierny, a w dodatku skromniś straszny... To ona pomagała mi tworzyć wszelkie butki z papierowej okleiny, jakie tutaj widzieliście (<KLIK>). To właśnie jej stópki bezwzględnie wykorzystywałam... A laleczka grzecznie poddawała się wszelkim zabiegom. Jest bardzo dzielna - niewątpliwie.
Jednak nadszedł nowy rok i postanowiłam nadać jej wreszcie wyrazistą osobowość oraz poświęcić chwilę - tak, żeby też miała tutaj swoje 5 minut. Ostatnio przybywały nowe, zapudełkowane lalki, a te starsze -
szczególnie nasza dzisiejsza bohaterka - czuły się wśród nich zagubione,
nijakie, brzydsze... Postanowiłam powoli to zmieniać i każdej z ciucholandowych lal dać coś tylko dla niej. Przy okazji chciałam spełnić swoje marzenie... Przynajmniej częściowo... Och... Egoistka ze mnie...
Od dłuższego czasu marzyła mi się piegowata lalka. Jedną nawet już prawie kupiłam..., ale rozsądek nie doprowadził do sfinalizowania zakupu - po pierwszej radości i wstępnej ekscytacji z powodu znalezienia takowej w moim mieście, zobaczyłam astronomiczną cenę, jaką sprzedawca żądał (99zł). Emocje opadły, portfel kłapnął zjadliwie dziobem i nie pozwolił na zakup. Postanowiłam więc trochę zmodyfikować moje lalczyne ciągoty i samodzielnie obsypać piegami lalkę. Wybrałam do tego celu naszą dzisiejszą dziewczynkę.
Początkowo miało być po kilka piegów na każdym policzku - tak jak u tamtej sklepowej lalki... Jednak w trakcie kropkowania, przypomniała mi się koleżanka z dzieciństwa. To, co najwyraźniej pamiętam z tamtego okresu to jej buzię - upstrzoną licznymi piegami. Koleżanka nienawidziła ich ogromnie - ja natomiast uwielbiałam, nie rozumiejąc w czym tkwi problem. (Do tej pory nie potrafię zrozumieć, dlaczego ludzie wstydzą się swoich piegów. Nadają one oryginalnego wyglądu, są czymś niepowtarzalnym i ... pięknym. Ja w każdym razie kocham piegi i oczywiście jak na złość ich nie mam)
Zatem tak kropkowałam i kropkowałam i... wspominałam dzieciństwo... i..., sama nie wiem kiedy, zaczęłam dostrzegać w lalce podobieństwo do wspomnianej dziewczynki.
Laleczka poza piegami i dwoma pieprzykami,
dostała też nowy kolor oczu
oraz zrobiłam jej loczki
Otrzymała też swój osobisty strój:
uszyłam jej bluzeczkę, dżinsy
oraz zrobiłam buciki
[edit 03.01.2016 r. :
ogólny przebieg wykonania bucików znajdziecie
w zakładce "Coś z niczego..."]
[edit 03.01.2016 r. :
ogólny przebieg wykonania bucików znajdziecie
w zakładce "Coś z niczego..."]
Chciałam pokazać Wam moją miłość do piegów, tak często lekceważonych i pogardzanych przez ludzi. Pewnie nie raz zasiądę do ponownego kropkowania tej lalki, bo kiedy pomyślę o ludzkich piegowatych twarzach, jakimi od czasu do czasu zdarza mi się zachwycać, to widzę, że moje dzieło ma się nijak do dzieł Matki Natury. Jednak zabawa z lalką dała mi tyle radości, że zarówno przy kropkowaniu jak i "ubrankowaniu" spędziłam całego Sylwestra (poza książkami i rysowaniem to chyba najprzyjemniejsze czynności, jakie uwielbiam uskuteczniać... ).
Jedno jest pewne:
lalka dostała prezent noworoczny w postaci ubranek i ludzkiej uwagi.
A cóż więcej do szczęścia potrzeba lalkom?