Cóż, to już jest chyba w miarę stała tendencja w życiu każdego lalkoluba, kiedy to od czasu do czasu przygarnia lalki, mające się nijak do jego wstępnie poczynionych zamierzeń kolekcjonerskich.
Napatoczą się bowiem takie znajdki...
Tanie, biedne, samotne i smutne...
Cóż zrobić? Mus jest brać!
Tak było w przypadku lalek, które pragnę Wam dzisiaj przedstawić. Obie wyszukałam w miejscowych ciucholandach i przyznam, że nie znalazłam w sobie takiej siły, która mogłaby mnie zmusić do pozostawienia Maluchów na pastwę niewiadomego, ciucholandowego losu.
Oto panny:
Chelsea i Kelly!
Chelsea i Kelly!
:-)
Obie urocze!
Większa trafiła pod mój dach kilka lat temu,
mniejsza natomiast rezyduje u mnie od tygodnia.
mniejsza natomiast rezyduje u mnie od tygodnia.
Nie mam pojęcia z jakiej serii pochodzi Chelsea,
ponieważ przybyła do mnie goła (i wesoła).
A przecież oryginalne ubranko tak wiele by ułatwiło...!
ponieważ przybyła do mnie goła (i wesoła).
A przecież oryginalne ubranko tak wiele by ułatwiło...!
http://www.marcdolls.ch/pottytraining.JPG
Jej ciałko jest dość charakterystyczne.
Przystosowano je do... picia i ... siusiania :-)
W ustach posiada otworek na butelkę,
a na brzuszku gumowe serduszko, po przyciśnięciu którego, robi siusiu.
Ja sama pamiętam, jak bardzo w dzieciństwie uwielbiałam siusiające lalki...
^_^
Karmienie i sadzanie na nocniku - to była dopiero zabawa!
Biedne znajdki zajmują niewiele miejsca...
Zatem właściwie dlaczego miałabym żałować im ciepłego kącika w domu?
Spójrzcie na Nastusię!
Poznaliście ją kilka wpisów temu...
Wtedy to ona występowała w roli młodszej siostry...
A teraz?
Teraz, odnalazła się doskonale w roli tej starszej...!
Poznaliście ją kilka wpisów temu...
Wtedy to ona występowała w roli młodszej siostry...
A teraz?
Teraz, odnalazła się doskonale w roli tej starszej...!
Hmmm...
Widać los tak chciał ;-)
POZDRAWIAM WEEKENDOWO!