Dzisiaj chciałam opowiedzieć Wam o pewnym panu lalku, którego mieliście okazję dojrzeć w moim poprzednim wpisie. Jednak, pisząc wstępną notatkę na jego temat, zdałam sobie sprawę, że będzie to mój setny wpis tutaj... Pomyślałam więc, że owszem, opowiem o lalku, ale trochę inaczej... Będzie mniej suchych faktów, a więcej uczuć. Albo inaczej: suche i smutne lalkowe fakty owinę uczuciową woalką - wszak rozbudzanie pozytywnych emocji to sedno lalkowego bloga...
Prezentowany Pan Lalek zdobył nie tylko moje serce...
Stał się przede wszystkim miłością jednej z moich plastikowych podopiecznych...
Zresztą, cóż tu dłużej ukrywać, wielu lalkom zdążył zawrócić w głowie...
Myślę, że oglądając prezentowane tutaj fotki,
jak również wracając pamięcią do poprzedniego wpisu,
nawet nie pomyślelibyście, w jak nieciekawym stanie trafił do mnie ów lal...
Długo zastanawiałam się, czy go kupić, mimo, że kosztował tylko kilka złotych...
Problemem była jego głowa - dyndała bowiem bezwładnie,
uczepiona szyi resztkami swoich gumowych sił...
Jego nieodparty urok osobisty sprawił jednak, że postanowiłam zaryzykować.
Nie żałuję.
Po przyniesieniu lalka do domu, obejrzałam dokładnie jego głowę.
Zobaczyłam, że szyja i plastikowy bolec w głowie zostały nienaruszone,
jedynie guma w dole głowy, była naderwana - stąd to dyndanie.
Użyłam kleju kropelki do sklejenia kawałków gumy,
a po scaleniu nasadziłam ponownie głowę na szyję.
Lal wygląda jak nowy i w ogóle nie widać, że kiedykolwiek miał problem z... głową.
W dodatku może kręcić nią bez obaw o jej utratę...
Jedyny powód utraty głowy może powstać teraz wyłącznie w wyniku miłości...
Co, jak widać, już się stało...
;-)
Bohaterem dzisiejszego wpisu był Pan Lal:
Ken Fashion Fever 2008 z serii "Winter",
a jego towarzyszka to pieguska MtM :-)
Miłej niedzieli!
Buziaki!
Ayu! niczym paparazzi przyłapałaś Ich
OdpowiedzUsuńna miłosnych igraszkach - coś się za
bardzo zapatrzyłam i ja na Twego mena
i zaczynam żałować, że nie nabyłam Go,
gdy kiedyś mignął mi w sklepie :)
kolejnych setek oczywiście życzę - i lal
ile tylko pomieszczą Twe podwoje :)))
Dziękuję! Każda lalka jest w zasadzie mile u mnie widziana :-) Jeśli nie na stałe, to przynajmniej w ramach domu tymczasowego :-)
UsuńTo miło że odnaleźli się w plastikowym świecie:) Nic tylko szczęścia życzyć:)
OdpowiedzUsuń^_^ Należało im się - tyle ich na tym świecie, co pobędą ze sobą na jednej półce ;-)
UsuńKu własnemu zaskoczeniu stałam się fanką tego lalka, pokazuj go częściej!:) Gratuluję setki, życzę wielu następnych!
OdpowiedzUsuńOn trochę sztywny, ten pan lal, sesje z nim są trochę nudne - gdyby nie element ruchu ze strony Rudej... Ale zawsze można coś jeszcze wymyślić, bo wszak ładny ma ów pan pysiałek
UsuńPięknie :)))
OdpowiedzUsuńno ba! wiadomo ;-) Piękna lala i piękny lal - nie mogło być inaczej :-)))
UsuńОчень красивая фотосессия!!!
OdpowiedzUsuńDziękuję Olgunia :-) Pozdrawiam :-)
UsuńGratulacje z okazji setnego wpisu. Fajnie, ze kolejna lalka została uratowana i uniknęła śmietnika. Czasem tak niewiele potrzeba, aby lalka znów mogła kogoś cieszyć swoją urodą. :)
OdpowiedzUsuńKiedy zobaczyłam lala w sklepie, miał szyję oklejoną niestarannie taśmą. Spodziewałam się gorszego uszczerbku na jego lalkowym zdrowiu, ale gdy odwinęłam taśmę, okazało się, że to problem do naprawienia. Albo poprzedniemu właścicielowi sie nie chciało, albo nie miał pomysłu na rozwiązanie tego problemu lalkowego. A to było takie proste... :/
UsuńSetny wpis został piękne uhonorowany :-) Bardzo nastrojowe zdjęcia, a Ken nietypowy :-) Pierwszy raz takiego widzę :-)
OdpowiedzUsuńJa także pierwszy raz takowego widzę i bardzo mnie cieszy, że zagościł w moim domostwie :-)
UsuńŚliczny Pan Lal i super, że ma głowę na karku:)) Gratulacje z okazji 100 wpisu.
OdpowiedzUsuńBuziaki!:))
Głowa na karku to niewątpliwie atrybut każdego idealnego pana
UsuńŁadniutka z nich para! Ken daje radę, nawet po przejściach!
OdpowiedzUsuńO dziwo bardzo mi się spodobał...choć na pewno mniej niż Twojej rudej :)))
Fakt, że kiedyś miał problem z głową (określenie mnie powaliło!) zupełnie nie jest widoczny!
Poza tym fantastyczne zrobiłaś im zdjęcia!
Pozdrawiam serdecznie!
Cieszę się, że problemy zdrowotne Lala nie są obecnie dostrzegalne. Mam nadzieję, że w przyszłości się nie pojawia ponownie - liczę na to, że wspomniany wyżej klej na to nie pozwoli. :-) Pozdrawiam ciepło!
Usuń"Lal wygląda jak nowy i w ogóle nie widać, że kiedykolwiek miał problem z... głową." Widać jesteś dobrą terapeutką. :) Naprawdę świetny facet. Rzadko można trafić na fajnych lalkowych panów. :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się z tą rzadkością ciekawych lalkowych panów. :-) Mało który jest w stanie mnie zainteresować tak jak damska lalka. :-) No a ten jest wyjątkowy... :-)
UsuńPrzede wszystkim gratulacje z powodu setnego wpisu :):)
OdpowiedzUsuńJak dobrze, że dałaś przystojniakowi szansę !!! Kolejny uratowany lalek !!:)
Piękne zdjęcia i piękna para :)
Czasem warto dać szansę panu, który kiedyś stracił głowę..., choć obawiam się, że bezpieczniej jest dawać szansę panom plastikowym, niż tym z krwi i kości ;-) Buziaki ;-) Lalek stoi na honorowym miejscu na półce ;-) Należy mu się :-) Zresztą Ruda by mi nie darowała, gdybym umieściła pana lalka w pudle ;-)
UsuńSo very happy you were successful in repairing such a handsome doll! Both he and his friend look so happy!!! I love the sepia photos as well!
OdpowiedzUsuńTahnk you so much April :-) I Love the sepia photos too :-) Greetings my dear :-) Hugs!
UsuńNo Kochana, pojechałaś tak dość odważnie. Zwłaszcza ostatnie zdjęcie. Teraz rozumiem dlaczego 18+:) Pan Ken rzeczywiście wygląda na zdrowego. Sesja piękna. Klimatu dodaje sepia. Będą mieli ładną pamiątkę na stare lata. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńEwusia, w pierwszej wersji tego postu, było jeszcze jedno zdjęcia - bardziej dosadne tematycznie... jednak wpis zedytowałam, ponieważ oświeciło mnie, że na mój blog zaglądają także osoby niepełnoletnie. Nie chcę im zaburzać ich dziecięcego świata moimi fotkami ;-) Ja sepię w fotografii także lubię - zresztą w malarstwie, czy rysunku również :-) Pozdrawiam serdecznie. PS - szukałam w moim chińskim sklepie takiej laluszki, jak Twoja panna B. :-( Niestety u mnie nie ma takich cudeniek :-(
Usuń