Kiedy patrzę na bohaterkę dzisiejszego wpisu, myślę sobie, że panna ma urodę idealnie współgrającą z otoczeniem w którym się znalazła - taka lalkowa Turczynka. I choć właściwie turecką urodę nie można zaklasyfikować jako jednolity typ, bo różnorodność ludzka tego kraju jest taka sama jak w Polsce, to jednak, o dziwo, uroda panny kojarzy mi się bardzo z tym regionem świata.
Dzisiejszy wpis jest kolejnym z serii tureckiej. Przyznam, że przyroda rejonu Kuşadası i Sığacık zachwyciły mnie bardzo. Zresztą za każdym razem, kiedy jestem w Turcji odkrywam inne ciekawe miejsca, a w nich rośliny, czy pejzaże.
Czas mija tak szybko. Wydaje mi się, jakbym wczoraj była jeszcze pod opieką tureckiego słońca, tymczasem jestem już od tygodnia w jesiennej Polsce. Pozostały wspomnienia i zdjęcia...
Myślę, że to już koniec moich tegorocznych, zagranicznych wojaży. Nawet jeśli sytuacja rodzinna i zawodowowa znowu będą im sprzyjały (zostało mi jeszcze kilka dni urlopu do wykorzystania, a bliscy za granicą tęsknią), to jednak nadal mamy pandemiczny rok, który jest nieprzewidywalny. I choć z moich obserwacji wynika, że większy reżim sanitarny i dystans społeczny spotyka się na lotniskach i w zagranicznych, międzynarodowych hotelach, niż w polskim podmiejskim busiku, czy sklepie, o pracy nie wspominając, to jednak panuje obawa przed lotami i ludźmi z zagranicy, co wpływa na nastroje społeczne i niepokój pracodawców, tym bardziej, że sytuacja jest dynamiczna. Nie wiadomo, co przyniosą najbliższe tygodnie, jakie restrykcje zostaną wprowadzone, zarówno w Polsce, jak również w każdym kraju. Wszystko to zmusza do pohamowania podróżniczych zapędów. Trzeba zatem dziękować za to co było i cieszyć się zdrowiem, mając nadzieję, że nic się nie pogorszy i jakoś to wszystko przetrwamy.
Teşekkür ederim
i
bądźmy dobrej myśli!
Pozdrawiam Was serdecznie.
Dziękuję, że mnie tutaj odwiedzacie.
Życzę wspaniałego weekendu.
Uściski!