Są wśród naszych zabawkowych podopiecznych takie osobniki, które nie narzucają się wybitnie swoją osobą. Siedzą cichutko na półce, marząc nieśmiało o jakimkolwiek zainteresowaniu z naszej strony. Przysłuchują się opowieściom koleżanek i kolegów, mając nadzieję, że kiedyś one również będą relacjonować ciekawe chwile, jakie przeżyły w naszym ludzkim świecie.
Taka jest na przykład Midge - nieśmiała, skromna i cicha. Zawsze pozytywnie nastawiona do świata. I choć uwielbiam tę lalę odkąd do mnie trafiła, muszę przyznać, że ostatnio ją trochę zaniedbałam. Ona jednak nie żaliła się wcale, mimo, że skrycie marzyła o naszym wspólnym działaniu.
Pozwólcie, że odtąd będę nazywać ją Madzią.
Jakoś to imię bardziej do mnie przemawia...
Opowieści o wakacyjnych wojażach Basi, Ashy i Neko były do tej pory szeroko komentowane wśród przedstawicieli mojego lalkowego stada, co naturalnie nie uszło uwadze Madzi. Panienka z zainteresowaniem szukała lokalizacji krajów, o jakich wspominały dziewczyny. Początki zabawy z globusem nie były łatwe, ale z czasem Madzia trafiła na właściwe kontynenty.
- Och, Misiu, jakże ja bym chciała wyruszyć w jakąś podróż!
- powiedziała Madzia
- Podróż to przygoda, a przygody zabawek w ludzkim świecie bywają niezapomniane...
- odparł ze znawstwem Miś.
I tu pozwolę sobie na krótką dygresję, powracając do dnia,
w którym to Miś trafił pod mój dach...
w którym to Miś trafił pod mój dach...
A było to w bardzo deszczowe popołudnie, które kolejnymi czarnymi chmurami i wiatrem, złowrogo zwiastowało burzę. Biegłam wtedy ze sklepu do domu, mając nadzieję, że zdążę dotrzeć na miejsce, zanim rozpęta się nawałnica... I... zobaczyłam TEGO misia.
Znałam go. Wcześniej, wiele razy w przeciągu następujących po sobie dni, przechodziłam obok niego... Biedny, podskakiwał na drzewie, zaczepiony ubrankiem o gałązkę, prosząc smutnym wzrokiem o chwilę uwagi. Wcześniej go nie ruszałam, mając nadzieję na to, że zguba znajdzie swojego (zapewne dziecięcego) właściciela. Domyśliłam się, że ktoś umieścił misia na drzewie, żeby łatwiej można go było odnaleźć, no i pewnie, żeby się nie zniszczył. Mijały jednak dni, a Miś nadal tkwił na gałązce, prezentując coraz gorszy stan swojego misiowego ciałka i ubranka. Nikt go nie szukał... Albo nie wiedział, gdzie szukać... Nie wiem :-(
Cóż... Nie mogłam go zostawić na pastwę nieobliczalnej burzy.
Zniszczyłby się całkowicie.
Złapałam więc delikwenta i pobiegłam do domu,
umykając w ostatniej chwili przez ulewą.
No i Misio jest z nami :-))
Jeśli macie jakieś informacje na temat jego dziecięcego opiekuna - dajcie znać...
Muszę jednak przyznać nieśmiało,
że Misio dobrze się u nas czuje.
O co zresztą dba nasza ukochana Madzia :-))
Misio jest jej oczkiem w głowie.
To jemu powierza wszystkie swoje sekrety.
- Misiu, co byś powiedział na wspólną podróż z Ayą?
Wspominała, że znowu gdzieś się wybiera... - szepnęła Madzia
- Och..., to wspaniale!
Tylko wiesz..., ja swoją przygodę na tym świecie już przeżyłem...
Ale ty jedź! Opowiesz mi ze szczegółami, jak tam było!
- rzekł troszkę wystraszony propozycją Miś
No i Madzia jedzie...
Dokąd tym razem zabiorę lalkową pannę?
O tym przekonacie się w następnym wpisie. :-)
POZDRAWIAM!
Aya
Aya
Słodki ten Miś i ma niezwykłą historię. Mam już sporą kolekcję takich mini misiów. Imię Madzia bardziej mi się podoba niż mój zamiennik "Midzia", dlatego jeśli pozwolisz, będę tak nazywała te lalki. Czekam na wakacyjna przygodę Madzi i jestem bardzo ciekawa.:)
OdpowiedzUsuńJasne :-) Będzie mi miło wiedzieć, że gdzieś tam jest także inna Madzia :-) Pozdrawiam i już wkrótce dodam kolejny post. Szczerze powiem, że jeszcze sama ni wiem dokąd pojedzie Madzia... :-) Jest kilka wersji i nadal nie wiem, który kierunek wybierzemy. Nadmienię jednak, że tym razem to będzie raczej polska krótka wycieczka...
Usuńnie wiem*
UsuńОчень красивая фотосессия с маленьким медвежонком)))
OdpowiedzUsuńMały miś jest słodki ^_^ Dziękuję Olguś :-)
UsuńBiedny misiek. Dobrze że go uratowałaś. Pasuje do Madzi. Oboje mają wielgachne rozmarzone oczy. Czekam na relacje z podróży Madzi. :)
OdpowiedzUsuńDobrali się :-) Też tak myślę :-) Pozdrawiam cieplutko :-)
UsuńWzruszył mnie ten post! Fajnie, że zabrałaś misia do domu, bo pewnie by skończył na wysypisku. Mam ogromny sentyment do takich znalezionych zabawek. Jak widzę jakąś to też przygarniam:) Do tej pory pamiętam, jak się zgubił mój zabawkowy piesek, kiedy byłam mała i jak po nim rozpaczałam. Zawsze nosiłam go za paskiem płaszczyka i pewnego dnia, po spacerze, zniknął:( Poszukiwania były długie, ale się nie znalazł:(
OdpowiedzUsuńBuziaki!:))
PS. Jestem ciekawa, gdzie Madzia się wybierze?
Och, ja również pamiętam smutną sytuację z dzieciństwa, kiedy na plaży w piasku zginęła moja ulubiona niebieska foremka w kształcie misia. Niby tylko foremka, ale byłam do niej bardzo przywiązana i w zasadzie traktowałam ją jak inną zabawkę typu pluszak, czy lalka. To dopiero były poszukiwania! Niestety, nie odnalazła się. Zaskoczyła mnie jednak przygoda, która spotkała mnie rok później na tej samej plaży. Robiąc grajdołek w piasku wykopałam prawie identyczną foremkę - różniła się od tej zaginionej wyłącznie kolorem; była czerwona. Pamiętam jak się cieszyłam! Myślałam, że to mój stary miś, tylko wskutek jakichś czarów zmienił kolor :P ;-) Cóż, pozostaje mi jedynie mieć nadzieję, że nasze zguby także znalazły nowych właścicieli, u których im było dobrze :-) Pozdrawiam cieplutko!
UsuńŚwietna historia tej foremki. Ja kiedyś po jesiennym sztormie nazbierałam całą reklamówkę foremek, łopatek i grabek. Foremki powędrowały do wnuczki, zaś łopatkami i grabkami zasiliłam przedszkolną piaskownicę.
UsuńNiezła historia! ...a może foremkowy miś rzeczywiście magicznie wrócił do Ciebie i od tego wyczekiwania i czarowania po prostu naprawdę zmienił kolor??
UsuńA wyobraź sobie, że ja w ogóle nie pamiętam foremek z dzieciństwa, ale to wcale, ani wiaderek żadnych, ani szpadelków...hmmm....
Ciekawą historię przeżył ten miś. Dobrze, że teraz trafił w dobre ręce. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńTak :-) Miś po przejściach można rzec, ale na szczęście już jest bezpieczny :-) Pozdrawiam również :-) Serdeczności Niteczko!
Usuńnie dziwię się, że Pan Niedźwiedź woli
OdpowiedzUsuńpozostawać jakże świadomym a nieugiętym
Domatorem - przy mocniejszym wicherku
poooleciałby w siną dal - a urocza Madzia
by za Nim swe śliczne oczęta wypłakiwała...
Prawda? Doświadczenie z krótkiego misiowego życia dało mu lekcję i wyciągnął z niej wnioski. Bidulek
UsuńBardzo wzruszająca historia :) Ja też zbieram zagubione zabawki . Zdopingowałaś mnie do pokazania znajdki- tygrysa Ryśka :)
OdpowiedzUsuń:-) Czekam zatem niecierpliwie na post! Z chęcią poznam Tygryska Ryśka! I mój Misio także!
UsuńLovely doll and teddy bear and an absolutely beautiful story. So well written, clearly from the heart. Thank you for sharing.
OdpowiedzUsuńThank you ^_^ I'm so happy, that you liked my post :-) Hugs!
UsuńJaki słodki miś i bardzo podoba mi się zainscenizowana diorama :) Życzę udanej podróży, będziemy oczekiwali na foto relację po powrocie :))
OdpowiedzUsuńDziękuję :-) Ta scenografia to tak na szybko powstała, ale ciesze się, że się podoba :-)
UsuńA może mogliby się wybrać oboje z Madzią? Madzia i Miś w Wielkim Świecie :)
OdpowiedzUsuńKiedyś Go do tego namówię, jestem pewna... Muszę jedynie uzbroić się w cierpliwość :-) :-)))
UsuńObaj są słońcu , historia smutna ale z Happy Endem :)
OdpowiedzUsuńTak, na misiowe i me szczęście z happy endem... ;-)
UsuńPiękny wpis :)
OdpowiedzUsuń:-)))) <3
UsuńMadzia ma takie słodkie oczy, że jak na nią spojrzę, to nie mogę jej przynajmniej nie pogłaskać... historia misia, który spotkał przyjaciółkę jest wzruszająca i przeczytałam ją z wielką przyjemnością! Podobne wrażenia odnoszę, kiedy oglądam załączone przez Ciebie zdjęcia :-)
OdpowiedzUsuńMiłej podróży i czekam na relację :)))
Te jej oczyska i mnie hipnotyzują. Masz rację - nie da się przejść obok niej obojętnie. :-)
UsuńSerdeczności :-) Dziękuję
Historia nastrojowa bardzo, modelka i zdjęcia pełne uroku:)
OdpowiedzUsuńDziękuję i cieszę się, że wszystko się spodobało. Pozdrawiam ciepło :-)
Usuń