Dzisiaj powróciłam wspomnieniami do letnich dni oraz tęsknotą do słonecznych pląsów po żółtym nadmorskim piasku tropików (albo już nawet nie tropików - niech będzie nasz piękny Bałtyk).
Jesień jest piękna, bajeczna, kolorowa,
ale cóż poradzić, kiedy jestem zdecydowanie latolubna.
Dla mnie temperatura w granicach 30 stopni Celsjusza mogłaby trwać cały rok.
Teraz jest mi zdecydowanie za zimno.
Niedosyt lata i słoneczne wspomnienia spowodowały, że wreszcie wyciągnęłam pannę, która trafiła pod mój dach kilka tygodni temu. Pomyślałam, że zanim zaczną się pojawiać na blogach posty halloweenowe i inne dyniowo - jesienne, puszczę Wam nutkę letniego jeszcze słońca w postaci wielkookiej Shani.
Dziewczynka narodziła się w 1993 roku, a Mattel dziwnym pomysłem obdarował ją biżuterią, choć w zasadzie miała przecież pląsać po plaży. Kto po plażach uskuteczniał pląsanie, z pewnością wie, że biżuteria zdecydowanie nie sprzyja swobodzie tej czynności. Cóż, lalki jednakże mają inne priorytety, zatem biżuteria połączona z bikini nie budzą zaskoczenia u naszej Shani - panna czuje się bardzo swobodnie w takiej stylizacji.
Ilość moich ciemnoskórych lalkowych lokatorów
zwiększa się w zastraszającym tempie... - nie, nie narzekam
Shani trafiła do mnie w swoim oryginalnym pudełkiem, w którym można znaleźć także połyskujące naklejki, drobne błyskotki do naklejenia na rękę, czy ciało, obok których większość małych dziewczynek nie przejdzie obojętnie - sprytny zabieg Mattelu.
dobrze, że tę fazę mam już za sobą,
bo pisałabym ten tekst oklejona tandetnymi świecidełkami
Jak pokazuje tył pudełka, prezentowana seria liczyła kilka lalek. Spośród nich zdecydowanymi faworytkami są dla mnie Teresa i Kira.
W dodatku, jak już mówimy o faworytkach, znajomy od którego kupiłam Shani kusi mnie właśnie Teresą... Waham się, bo to jednak dodatkowy wydatek, którego w żadnym wypadku nie planowałam. No cóż, pomyślę.
Tymczasem oglądam moją Shani i przenoszę się myślami jakieś 3 tysiące kilometrów stąd... i siedzę aktualnie pod palmami, choć tak naprawdę za oknem jest jesień, a przy dachu latają mi nietoperze...